Posiadam tatuaże, choć teraz to już nic niezwykłego. Natomiast nie każdy wie, że o tatuaże trzeba odpowiednio dbać. Po pewnym czasie mogą one blaknąć itp. Warto zadbać by dziara, którą mamy na całe życie wyglądała dobrze nawet jak się zestarzejemy. Jestem jedną z tych osób, które o tatuaże dbają, dlatego dziś przedstawię wam zestaw Marked IV Life marki Billy Jealousy do kompleksowej pielęgnacji waszych małych bądź większych dzieł sztuki. Zapraszam !
Wszyscy dobrze wiedzą, że parze z brodami idą tatuaże. Jeśli dbacie o swoją brodę, myjecie ją szamponami i wcieracie olejki, nie zapomnijcie o swoich tatuażach. Wielu ludziom wydaje się, że tatuaż nie wymaga pielęgnacji, no chyba że po samym zabiegu aby się zagoił. Warto dodać, że w późniejszym czasie tatuaż może blaknąć co jest normalną reakcją skóry. Pod wpływem słońca lub innych czynników kolorowy i czarny tusz wstrzyknięty pod skórę traci swoją intensywność. Nawet gdy po kąpieli widzisz, że skóra jest sucha, szczególnie w miejscu gdzie jesteś wydziarany/a warto ją czymś posmarować. I dziś właśnie o tym. Ostatnio nabyłem bardzo ciekawy zestaw, a mianowicie Marked IV Life (zabawna gra słów – oznakowany/naznaczony na całe życie) marki Billy Jealousy. Tym, którzy bacznie mnie obserwują z pewnością marka ta nie jest obca. Jakiś czas temu w moje ręce wpadł zestaw kosmetyków przeznaczony do brody. Dziś jednak o tatuażach. Zestaw, który opiszę składa się z 3 kosmetyków:
Tattoo Wash Make Your Mark Fresh
Tattoo Wash, czyli żel/płyn do mycia tatuaży. Do tej pory miałem styczność z żelem do mycia marki Derm Ink, który bardzo mi się podobał, ale oprócz swoich właściwości pielęgnujących był po prostu dosyć nudnym żelem. Płyn od BJ, po pierwsze ma ciekawe opakowanie. Jest to biała plastikowa tuba o pojemności 88 ml. Z przodu ma zabawną etykietę z wizerunkiem czaszki w stylu Santa Muerte. Tylna etykieta zdradza skład i sposób użycia kosmetyku.
Płyn do mycia ma bladozielony kolor i perłowy połysk. Jest bardzo przyjemny w dotyku, świetnie się pieni, a do tego jest bardzo wydajny. Jego zapach jest bardzo orzeźwiający, świeży, a to dzięki połączeniu ekstraktów z ogórka, papai i ananasa. Ekstrakt z ogórka pomaga chronić tatuaż przed blaknięciem kolorów. Olejek z rozmarynu nawilża skórę. Ekstrakty z papai oraz ananasa oczyszczają skórę i wzmacniają intensywność kolorów. W bardzo bogatym składzie znajdziemy też hydroksykwasy (np. Glycolic AHA), które nawilżają skórę oraz poprawiają jej strukturę i elastyczność.
Płyn był testowany przez dermatologów i posiada zbalansowane pH co sprawia, że nadaje się do każdego rodzaju skóry. Fanów ekologii ucieszy fakt, że nie był testowany na zwierzętach. Jeśli chodzi o sposób użycia, na dłoń wyciskamy niewielką ilość płynu i rozprowadzamy na wcześniej zwilżonej skórze w miejscu gdzie mamy tatuaż. Płyn dobrze się pieni i daje uczucie przyjemnego chłodu. Skóra po myciu jest dobrze nawilżona, a tatuaż nie jest suchy. Ale mycie to dopiero faza pierwsza. Tatuaż trzeba jeszcze zabezpieczyć na resztę dnia. W tym celu wybieramy przykładowo:
Tattoo Lotion Make Your Mark Vibrant
Tattoo Lotion, czyli balsam do tatuaży. Ów balsam mieści się w tej samej (88 ml) białej, plastikowej tubie. Etykieta z przodu wita nas piękną niewiastą w stylu Pin up girls. Z tyłu natomiast znajdziemy skład i sposób użycia.
Balsam jak to balsam ma biały kolor, a jego zapach to połączenie ekstraktu z zielonej herbaty i ekstraktu z liści aloesu. Taka mieszanka sprawia, że balsamując skórę poczujemy bardzo zmysłowy, odprężający świeży zapach. Jak wiadomo, o wydziaraną skórę trzeba konkretnie zadbać. Dlatego w składzie balsamu multum dobrotliwych olejków. Jest u oliwa z oliwek (Olea Europaea Olive Oil), olejek z rozmarynu (Rosemary Oil), olejek z pestek winogron (Vitis Vinifera Grape Oil), olejek z nasion słonecznika (Helianthus Annuus Sunflower Seed Oil), olejek z rokitnika (Hippophae Rhamnoids Seabuckthorn Oil) oraz masło shea (Shea Butter). Wszystkie te substancje mają na celu nawilżenie skóry, poprawienie intensywności koloru tatuaży, ochronę przed blaknięciem oraz ochronę przeciw starzeniu się skóry. Dodatkowo jest tu również witamina E.
Balsam jest bardzo wydajny. Wystarczy niewielka ilość wyciśnięta na dłoń aby nabalsamować swoje dziary. Tak jak w przypadku płynu do mycia, balsam jest przeznaczony do wszystkich rodzajów skóry i również nie testowały go np. króliczki. Po użyciu skóra jest nawilżona, tatuaż nabiera kontrastu, a do tego wszystko ładnie pachnie. Balsam szybko wchłania się w skórę pozostawiając ją gładką i przyjemną w dotyku. Producent zaleca stosować 2 razy dziennie.
Tattoo Salve Make Your Mark Defined
Ostatnim produktem tej tatuażowej trójcy, niemniej ważnym, jest Tattoo Salve, czyli maść. Maść w tym przypadku będzie działać podobnie jak balsam. Nie sprawdzałem jeszcze, czy można jej używać w trakcie gojenia się tatuażu. Z pewnością nie zaszkodzi bo są tu same naturalne składniki. Tak czy owak, maść znajduje się przysadzistym pudełku wykonanym z białego tworzywa sztucznego o pojemności 57 g. Etykieta z przodu przedstawia ośmiornicę w koronie. Nie jest tu ona przez przypadek bo jak wiemy niektóre gatunki tych głowonogów w obronie własnej plują “atramentem”.
Etykieta, która biegnie dookoła pudełka informuje nas o składzie i działaniu maści. A zatem prześwietlmy wnętrze tego produktu.
W składzie między innymi olejek sojowy, wosk pszczeli, olejek rycynowy, oliwa z oliwek, masło kakaowe, masło shea, olejek słonecznikowy, olejek jojoba, olejek z kiełków pszenicy, olejek lawendowy, olejek z rozmarynu i witamina E. Muszę przyznać, że skład prezentuje się naprawdę dobrze i zdrowo. Olejek sojowy (Soybean Oil), ktory bogaty jest w witaminę E, zapewnia należyty kolor tatuaży. Olejek rycynowy chroni tatuaże przed wyblaknięciem. Oliwa z oliwek natłuszcza i poprawia wyrazistość oraz kolor naszych dziar, a olejek lawendowy (Lavender Oil) chroni przed infekcjami skóry.
Maść ma żółty kolor. Jest dosyć tłusta i nadaje skórze duży połysk. Jej zapach zniewala i mógłbym wąchać go godzinami bo głównym sprawcą tej intensywnej i relaksującej woni jest lawenda. Maść można stosować naprzemiennie z balsamem. Jest również bardzo wydajna. Wystarczy rozprowadzić niewielką ilość w dłoniach, potrzeć je aby rozgrzać maść i nałożyć na skórę. Nie dość, że poprawimy jej kondycję to jeszcze zrelaksujemy się dzięki wspaniałemu zapachowi. Zdecydowanie mój faworyt jeśli chodzi o ten zestaw. Trzeba pamiętać żeby nie trzymać maści w słońcu czy wysokiej temperaturze bo się roztopi.
Tak jak płyn do mycia i balsam, maść również nadaje się do wszystkich rodzajów skóry, ma zbalansowane pH, nie była testowana na zwierzętach, a dodatkowo nie zapycha porów oraz nie powoduje reakcji alergicznych i “nie irytuje” skóry.
Cena zestawu to 119 zł.
Podsumowując, produkty do pielęgnacji tatuaży od Billy Jealousy to kosmetyki wysokiej jakości, wyprodukowane w większości z naturalnych składników m. in. olejków znanych nam już z produktów do pielęgnacji brody, ekstraktów z roślin, owoców, warzyw i ziół. Zapachowo to mistrzostwo świata. Każdy z tych zapachów mógłby być indywidualnie perfumą. Oprócz ciekawego wyglądu, produkty mają zbawienne dla naszej skóry i tatuaży działanie – nawilżają skórę, odżywiają ją, chronią przed wysuszeniem, podrażnieniem, infekcjami itp. Nadają im żywe kolory, kontrast i głęboką czerń. Jeśli jest Ci miły los Twoich dziar i nie chcesz aby na starość były wyblakłe i wysuszone to gorąco polecam właśnie taki zestaw. Jakość, działanie i wydajność za niewygórowaną cenę. Ja jestem zadowolony. Jedynym minusem jest to, że kiedyś się skończą.
Swój zestaw kupiłem w sklepie Menspace.pl.