Ostatnim razem dzieliłem się z wami opinią o szamponie do brody marki Cyrulicy z serii Rogue. Pokrótce swoje wrażenia opisałem w projekcie denko. Dziś wracamy do naszych balwierzy i linii zapachowej Rogue ponieważ dopiero co rodzina kosmetyków powiększyła się o totalną nowość w ofercie marki, a mianowicie perfumy! Jako że zbliża się lato i temperatury za oknem rosną czas przywdziać typowo letni zapach. Przy okazji opowiem wam o olejku i balsamie do brody z tej samej serii. Zaczynamy!
Zapach linii Rogue
Kiedy wącham jakikolwiek kosmetyk z linii Rogue na myśl przychodzi mi wiosna, lato, natura, ciepłe dni, owoce, ananas, mięta, świeżość, wypoczynek, wakacje. Takich skojarzeń mam w głowie pełno, same pozytywne. I o to właśnie chodzi, żeby zapach przypominał nam lub kojarzył się z czymś miłym. Główne nuty zapachowe jaki tu wyczuwam to ananas lub jakaś marakuja i mięta. Woń wytaczająca się jednak z buteleczki jest dużo bardziej złożona, więc pozwolę sobie zacytować producenta:
W jednej butelce zamknęliśmy moc tropikalnych owoców i morską bryzę! Ananas, papaja, mango i marakuja roztoczą wokół Ciebie tropikalną aurę. Połączyliśmy je z zielonymi liśćmi oraz kwiatem gorzkiej pomarańczy. Całość ochłodziliśmy miętą hawajską i nutami morskimi. Stworzyliśmy olejek idealny na lato i przyciągający lato.
Olejek do brody Rogue
Olejek zamknięty jest w szklanej buteleczce z pipetą o pojemności 30 ml (dostępna jest też 100 ml). Etykieta jest bardzo prosta i minimalistyczna – ciemne tło, a na nim geometryczny zarys jelenia oraz kolorowy podpis Rogue. Szczerze mówiąc uważam, że jest to jedna z najmniej ciekawych szat graficznych od Cyrulików. Zawsze byłem oczarowany designem ich opakowań, grafikami itd. a tu jest jakoś tak zbyt skromnie i mało czytelnie, czegoś tu brakuje moim zdaniem. Można by pójść w jakieś fajne kolorki aby produkt jeszcze bardziej przykuwał uwagę. Może kiedyś ta linia przejdzie rebranding. No ale najważniejsze to co jest w środku.
Skład i działanie olejku Rogue
Skoro znam już zapach olejku i wiemy jak wygląda to skupmy się chwilę na składzie tego specyfiku:
- olej ze słodkich migdałów + olej arganowy + olej jojoba = utrzymują brodę i skórę w jak najlepszej kondycji zapewniając jej optymalne nawilżenie, elastyczność, regenerację i odżywienie oraz wzmacniają cebulki zapobiegając wypadaniu brody oraz powstawaniu łupieżu na zaroście.
- olej abisyński – wygładza brodę, doskonale ją zmiękczając i zapewniając jedwabiste odczucia.
- olej z nasion baobabu – doskonale chroni Twoją brodę przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi takimi jak wysoka temperatura, mróz, wiatr czy chlorowana woda w basenie oraz urazami mechanicznymi, które przyczyniają się do łamania i wykruszania brody.
- olej makadamia – to bomba witaminowa i sprzyja gojeniu mikrourazów oraz koi oraz łagodzi podrażnioną skórę.
- witamina E w oleju słonecznikowym – wiąże wodę w naskórku oraz wspomaga ukrwienie skóry, dzięki czemu stwarza optymalne warunki dla wzrostu brody.
Olejku bardzo przyjemnie się używa. Nie jest zbyt gęsty ani zbyt wodnisty. Fajnie się wchłania, nie zostawia mocno tłustego filmu. Bardzo lubię go używać, a w ostatnim czasie zużyłem 2 buteleczki. Moim zdaniem to świetny lekki olejek na wiosnę/lato. Bardzo dobrze dba o zarost/brodę i skórę twarzy. Zdarzało mi się również używać go do smarowania tatuaży. Cena za 30 ml olejku Rogue to 79 zł.
Balsam do brody Rogue
Balsam zamknięty jest w szklanym słoiczku o pojemności 50 ml. Ścianki zdobi ta sama ciemna etykieta, która równocześnie informuje nas o najważniejszych rzeczach związanych z produktem – skład, jak używać itd. Czarne plastikowe wieczko odkręca się, a pod nim mamy dodatkowo białą zatyczkę, która prawdopodobnie ma na celu wydłużenie świeżości produktu poprzez niedopuszczanie promieni słonecznych i powietrza. Sam balsam ma żółtawy kolor. Wybiera się jak wosk i po roztarciu w dłoniach wygląda jak olejek. Nakłada się dobrze na brodę, bez jakiegoś oporu. Nadaje zdrowy wygląd i trochę układa/ujarzmia włosy (co prawda obecnie mam krótką brodę ale testowałem go też na brodach klientów). Zapach intensywny i rześki.
Skład i działanie balsamu Rogue
Balsam Rogue to aż 4 woski roślinne odpowiadające głównie za chwyt produktu – wosk z kwiatów mimozy, wosk jojoba, wosk z wilczomlecza i wosk z kwiatów słonecznika. Do tego mamy masło mango i masło shea, które uelastyczniają brodę i działają ochronnie. Co więcej, w składzie bogactwo olejów:
- olej z pestek pomidora o działaniu nawilżającym, odbudowuje ochronny płaszcz hydrolipidowy, pełni również funkcję naturalnego filtru słonecznego oraz wykazuje właściwości antyoksydacyjne, a dzięki zawartości lizyny wpływa na proces syntezy kolagenu
- olej bawełniany charakteryzujący się wysoką zawartością niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych o działaniu przeciwalergicznym, olej ten dogłębnie regeneruje trzon brody, pozostawia brodę miękką i delikatną, zapobiega rozdwajaniu się końcówek i łuszczeniu się skóry pod brodą
- olej z otrębów ryżowych zapobiega nieprzyjemnemu uczuciu suchości skóry oraz posiada silne właściwości przeciwstarzeniowe, pobudza cebulki włosowe, dzięki czemu broda staje się zdrowsza i szybciej rośnie
Cena balsamu to 99 zł.
Wyżej wspomniany olejek, balsam i szampon do brody z linii Rogue możecie teraz nabyć również w mega zestawie, który spokojnie może posłużyć jako idealny prezent dla każdego brodacza. O taki:
Perfumy Rogue
Na koniec wisienka na torcie! Cyrulicy po raz pierwszy stworzyli swoje własne perfumy. Linia zapachowa Rogue musi chyba mieć najwięcej fanów skoro powstał ten oto zapach. Flakon zapakowany jest w czarne kartonowe pudełko tożsame z resztą linii Rogue:
Sam flakon to dla kontrastu piękna rzecz choć też ma swoje wady ale o tym zaraz. Tak więc flakonik wykonany jest z białego szkła, przez które widać żółtawy/cytrynowy kolor perfum. Jest on bardzo minimalistyczny bowiem poza małym jelonkiem i napisem z przodu nie ma tu nic więcej i to jest jak najbardziej ok. Wzrok natomiast przykuwa bardzo mocno zatyczka flakonu – głowa jelenia z porożem. Jest to solidy kawałek metalu, który prezentuje się mega ładnie i bardzo mi się podoba. A ta mała skaza, o której wspominałem wcześniej to fakt, że w zatyczce (w środku) jest mniejsza plastikowa obejma, która przesunie się do góry jeśli idealnie nie wcelujemy zatyczką na atomizer flakonu. Po tym jak się przesunie cały jelonek lata luźno na flakonie co nie jest fajne i funkcjonalne. Być może to tylko moja sztuka jest wadliwa ale jeśli nie, to mam nadzieję, że Cyrulicy poprawią to w przyszłości. Atomizer za to działa super i fajnie psika.
Zapach jest świetny, bardzo intensywnie pachnie, jest rześki i świeży i moim zdaniem super sprawdzi się na sezon wiosna/lato (o kompozycji pisałem na początku tego wpisu). Nie jest to może typowo męski samcowy zapach alfa, przed którym klękają niewiasty ale jest nieoczywisty, nietuzinkowy i na pewno zwróci uwagę co niektórych. Cyrulicy informują, że jest tu 30% esencji zapachowej. Moim zdaniem zapach utrzymuje się dosyć długo. Ma mocny początek, potem jakby lekko gaśnie ale nawet pod koniec dnia gdzieś tam delikatnie czuć pewne nuty. Perfumy z linii Rogue normalnie kosztują 250 zł ale czasem można je znaleźć też w promocji za 2 stówki. Śmiało polecam jeśli lubisz takie klimaty.