Wracam do Was z kolejnym denkiem. Dawno nic nie pisałem, ale powoli kończę kolejne kosmetyki i widać już płytki w łazience przez opakowanie więc czas wziąć się do pisania. Dziś o Angry Beards, Angry Norwegian, Zew, Dick Johnson itd.
Angry Beards Beard Doping odżywka do brody
Angry Beards to czeska marka produkująca kosmetyki do brody i włosów. Jednym z najpopularniejszych produktów AB jest odżywka do brody, preparat na porost brody Beard Doping. Jego celem jest przyspieszenie porostu brody poprzez wpływ na ukrwienie skóry twarzy. Jest to jeden z tych produktów, do których człowiek podchodzi bardzo sceptycznie. Niby kręci nas i zachęca idea zagęszczenia brody w trzy tygodnie, ale mamy świadomość, że często jest to tylko gierka marketingowa, a fotki rzekomych efektów są spreparowane. Mimo to producent nie obiecuje takich rzeczy. Pisze uczciwie, że to długotrwały proces i jeśli ktoś liczy na natychmiastowe efekty to może nawet nie wrzucać Dopingu do koszyka. Co więcej, sugeruje też zwrócenie uwagi na inne czynniki takie jak odpowiednia ilość snu czy dieta. No dobra ale czy to naprawdę działa?
Beard Doping przychodzi do nas w czarnym kartoniku ze złotym logo. Wygląda to bardzo ładnie i premium. Piszę premium bo samo szkiełko, w którym znajduje się kosmetyk przypomina do złudzenia kosmetyki polskiej marki Pan Drwal i ich linię premium. Może to nawet to samo opakowanie. Buteleczka jest z czarnego szkła, ma wygodną pompkę i złoty napis/logo w centrum. Jej pojemność to 30 ml. Sam Doping to krem, biały, kremowy o przyjemnym męskim perfumowanym zapachu. Co do składu tutaj musi się dziać bo krem po nałożeniu na skórę i brodę piecze jak diabli. Beard doping zawiera cały szereg substancji hydratacyjnych i odżywiających, najważniejszą jest jednak Diaminopyrimidine Oxide, która czyni doping dopingiem. I to prawdopodobnie to coś powyżej tak piecze. Uczucie to jednak po chwili mija. Doping stosujemy rano i wieczorem, najlepiej po wyjściu spod prysznica, kiedy pory na skórze są jeszcze otwarte. Porost jest przede wszystkim uzależniony od regularności stosowania. Aplikuj naciskając pompkę 3-6 razy bezpośrednio w stronę twarzy, po czym rozetrzyj dobrze palcami.
Brodę ogoliłem na gładko na przełomie stycznia/lutego 2020. Jem zdrowo. Na sport czasu brak, w pracy duże chodzę i macham rękami, a snu mało. Czy moja broda odrosła do obecnego stanu w te kilka miesięcy bo po prostu tak rośnie i już czy to może zasługa Dopingu? Muszę przyznać, że podczas odrastania brody zauważyłem jej porost w miejscach, w których wcześniej miałem raczej lekkie placki. Broda zaczęła rosnąć też wyżej na policzkach gdzie do tej pory raczej się nie pojawiała. Widzę jednak różnicę, delikatną ale widzę i jakby pojawiło się więcej tych włosków. Myślę, że to jednak zasługa Dopingu, więc tak moi drodzy to działa.
Swoją buteleczkę powinąłem ze sklepu Pomadour.pl. Koszt Dopingu to 65 zł i wystarcza na kilka miesięcy.
Dick Johnson Ball Wax krem do… jajec
Dick Johnson to zajawkowa marka z Finlandii, która w swojej ofercie zawiera wiele nietuzinkowych kosmetyków, o których byście nawet nie pomyśleli. Dla przykładu przedstawiam wam wosk do… jajec. Tak, to masełko do smarowania genitaliów i ich okolic. Pytacie wtf? Po co to komu? Sam się nad tym zastanawiałem. Ale powiedzmy sobie szczerze panowie. Różne rzeczy się zdarzają. Na bank nie raz swędziały was ballsy. Może jeździcie na rowerze w obcisłych szortach w upalne dni. A jajca mogą się wtedy zagotować, podrażnić itd. Kremik od Dicka to oparty na bazie masła shea odżywczy środek na wszystkie dolegliwości skórne tych okolic. Na początku wtarłem go kilka razy dla samego fun’u. Owszem wacek i jajca były fajnie nawilżone i przyjemne w dotyku (potwierdzone info). Potem jednak nie czułem potrzeby stosowania go bo moje okolice intymne nie wymagały tego.
Pucha, w której znajduje się kremik jest platikowa, przysadzista. Wieczko jest zakręcane. Na spodzie i wieczku fajna etykieta. Pojemnik to 50 ml specyfiku. Nie jest to jednak twardy wosk, a lekki przyjemny piankowy krem, który nie tłuści, fajnie się wchłania i jeśli nie smarujecie nim jajec zajebiście sprawdzi się do nawilżenia skóry generalnie. Ja nawet przez pewien czas używałem go do swoich dziar. Daje rade ! Cena to 65 zł i jest to sporo jak za tak nieprzydatny produkt, ale no cóż.
Zew for men mydło aseptyczne + mydelniczka
Mydełko aseptyczne Zew for men pojawiło się na rynku pod wpływem dużego nacisku na mycie i higienę rąk spowodowanego koronawirusem. Mydełko dostałem w prezencie od marki Zew za co bardzo dziękuję. Używam go do dziś bo jest bardzo wydajne. Jest to szara kostka mydła (taka jak poprzednie mydła Zew) 85 ml. Nie ma zapachu. Fajnie się pieni, dobrze zmywa z rąk brud. I to chyba tyle. Nie zauważyłem jego specjalnych właściwości. Producent zapewnia, że zawarte w nim srebro koloidalne wspomaga głęboką higienizację skóry, pobudza także proces regeneracji uszkodzonych tkanek oraz nawilża i odżywia naskórek. Co dla mnie jest jednak bardzo ważne i tu szacunek za ten move – 10% ze sprzedaży mydła aseptycznego Zew przeznacza na zbiórkę siepomaga.pl/koronawirus. I to chyba wystarczy, żeby kupić ten produkt. Cena nie jest wygórowana to bo raptem 17 zł.
Fajnym gadżetem jest za to mydelniczka wykonana z aluminium. Jest dopasowana idealnie do mydeł Zew. Nie wejdzie tam żadne inne mydło, no chyba że ma takie wymiary jak mydła Zew lub jeśli sobie je pokroimy. Tak czy siak mamy tu fajne tłoczone logo, wieczko, które ładnie spasowane jest z resztą pojemnika. To sprawia, że mydło możemy wozić wszędzie i nie wypadnie nam z mydelniczki. A jak mydło się skończy można użyć mydelniczki jako puzderka na drobiazgi – monety, piny, biżuterię itd. Fajna sprawa.
Nivea Shower Oil olejek do kąpieli
Przyznam się, że do tej pory używałem do kąpieli żeli pod prysznic. Miałem dziwne przeświadczenie, że olejek nie może skutecznie myć bo przecież jest tłusty itd. wiec jak może się pienić. Jednak gdy zaczęło się lato i moja skóra dawała mi znać, że wymaga nieco więcej nawilżenia sięgnąłem po pierwszy lepszy shower oil i padło na ten od Nivea. Otrzymujemy go w plastikowym pojemniku o pojemności 200 ml. Konsystencja olejku jest… oleista i ma słomowy kolor. Co ciekawe olejków w składzie jest tu 55% co w sumie ma sens bo jednak coś tam też musi być co prócz nawilżenia skóry ją oczyści. Kosmetyk ma raczej zwykły (bez szału) kosmetyczny zapach. Ładnie się pieni i spoko myje. Czy nawilża skórę tak jak oczekiwałem? No jako tako. Na pewno widać różnicę między nim, a jakimś żelem do skóry. Bazą produktu jest olejek sojowy. Kosz to jakieś 12-15 zł więc jest ok. Można sprawdzić ale jakoś bez fajerwerków.
Isana Intensive Care odżywka do włosów
Stare przysłowie głosi: Jeśli skończy Ci się ulubiona odżywka do włosów nigdy nie kupuj ten najtańszej. Człowiek jednak głupi jest i kupił jakąś Isane Intensive Care. Chyba lubię mleko i miód bo inaczej bym się nie skusił, a tu taka ładna etykietka. W sumie to nie jest ładna bo to jakiś foliowy rękawek naciągnięty na randomowy pojemnik. Etykieta się gnie, ściera i pęka. Pojemność to 300 ml. Odżywka ma zapach ciasteczek herbacianych tudzież miodu i to tyle. Konsystencja kremowa, a co do działania to jakoś nie zauważyłem specjalnie szału. Niby coś tam pomaga w zmywaniu pomad itd. ale nie odczułem na włosach i skalpie pozytywnej różnicy. W sumie co się spodziewać za 6 zł.
Angry Norwegian DDTS szampon do brody
O marce Angry Norwegian pisałem na blogu już kilkukrotnie. Bardzo dobrze żyję z Richardem i czasem podsyła mi nowe produkty żebym sobie wytestował. Co prawda marka nie jest jakoś szczególnie mocno wypromowana na polskim rynku i też jest problem z jej dostępnością. To co na obrazku to szampon do brody DDTS (Don’t Drop The Soap) w nowej skórce i bodajże poprawionym składzie. Szampon jest żelowy, dobrze się pieni, spoko myje brodę i… nie pachnie. Wolę jak kosmetyki pachną, ale czasem detox od tych wszystkich bodźców też jest spoko więc nie miałem problemu myć nim brodę. Buteleczka to 100 ml szamponu. Ceny niestety nie znam. Gdyby ktoś chciał zamówić to trzeba by z oficjalnej strony marki.