The Free Byrd – wolny ptak, #yellowalltheway, wiatr we włosach, piasek między palcami, woda, słońce, wolność, powiew świeżości, lekkość. Z czym jeszcze kojarzy mi się ta pomada? Sprawdźcie sami !
Zacznę od podziękowań dla Michała z Beardshopu za udostępnienie mi pomady Byrd do testów i recenzji !
Trochę info na temat marki Byrd: powstała ona w 2012, za sprawą surfera z Newport Beach w Kalifornii – Chase’a “Wielkiego Ptaka” Wilsona. Zainspirowany legendą o toniku do włosów swojego pradziadka i jego barbershopie w hotelu Metropole (Fargo, Północna Dakota), Wilson rozpoczął swoją misję stworzenia nowoczesnej pomady. Zaprojektowane przez surfera dżentelmena kosmetyki BYRD przywołują pamięć o dawnych czasach, kiedy mężczyźni mieli swoje codzienne rytuały i dbali o swój wygląd. Pomady BYRD nie zostały stworzone w fabrycznym boksie, ani nie były testowane w laboratorium, ale powstały z miłości do kultury surferów z lat 60. Pierwsza partia Klasycznej Pomady BYRD zrodziła się kilka kroków od kultowej surferskiej miejscówki w Echo Beach, gdzie słońce i piasek pieszczą włosy. Wypróbowane i testowane przez stado znajomych Chase’a Wilsona kosmetyki, gwarantują że kobiety będą oglądać się za tymi, którzy je stosują. (źródło: http://beardshop.pl/producent/byrd-hairdo-products)
No to płyniemy:
Opakowanie: metalowa (w całości !) puszka w kolorze czarno-żółtym, zakręcane wieczko, mega stylowa, od wewnętrznej strony wieczka czeka na nas wielki żółty ptak – logo marki; bardzo ładnie i precyzyjnie wykonana puszka, na pewno nie wyrzucę jej po zużyciu całej pomady !
Waga: dokładnie 73,9 ml, czyli całkiem sporo; mniejsza puszka ma 30 ml
Zapach: długo obwąchiwałem zawartość puszki i wydaje mi się, że pomada pachnie plażą, słońcem, wodą morską, powiewem wiatru, kremem do opalania – nie sposób opisać dokładnie jaki jest to zapach bo wg mnie składa się na niego wiele zapachów, ale jedno trzeba przyznać – jest naprawdę dobry, świeży i rześki !
Kolor: pomada jest w kolorze słońca – żółta i przezroczysta, prezentuje się bardzo ładnie
Konsystencja: przypomina galaretkę o smaku cytrynowym lub żelek, jest raczej gęsta
Składniki: Water, peg-40 hyrdogenated castor oil, c12-15 alkyl benzoate, steareth-20, peg-60 hydrogenated castor oil, propylene glycol, cetearyl alcohol, cetyl alcohol, ppg-5 ceteh-20, fragrance, dicetyl phosphate, ceteth-10 phosphate, phenoxyethanol, caprylyl glycol, ethylhexyglycerin, hexylene glycol, pvp, yellow 5 (ci19140), yellow 6 (ci15985), sodium hydroxide.
W składzie znajdziemy 15 substancji czynnych, które między innymi odpowiadają za nawilżenie włosa, odżywienie go, ułożenie, utrzymanie wilgoci oraz zmiękczenie włosa. Więcej znajdziecie wklepując dany składnik w Analizator kosmetyków.
Ogólnie mam wrażenie, że pomady na bazie wody mają więcej składników chemicznych typu polimery i inne niż pomady oparte na bazie wazeliny/olejku. Są też bardziej galaretowate jeśli chodzi o konsystencję.
Chwyt: pomada jak sama jej nazwa wskazuje jest pomadą lekką, z delikatnym naturalnym chwytem, nie obciążającym włosów, a nadającym im lekkości
Połysk: lekki, naturalny połysk mokrych włosów tuż po surfowaniu na falach 😉
Aplikacja: bardzo łatwa i przyjemna; pomada, mimo że przypomina galaretę/żelek to bardzo fajnie rozsmarowuje się w dłoniach, nie jest matowa, ani zbyt śliska; nakładamy ją na włosy delikatnie muskając kosmyki i luźno formując fryzurę aby nadać jej naturalny casual’owy look.
Zmywanie: jako że jest to pomada na bazie wody włosy można umyć po prostu ciepłą wodą i pomada bez problemu schodzi, nie pozostawiając uczucia tłustości czy śliskości na włosach.
Jeśli chodzi o stylizację włosa, wystarczy dobry grzebień lub wprawna ręka, ponieważ za pomocą tej pomady możemy nadać naszym włosom surferski look lub po prostu pójść w typowego back slicka, co też wygląda szałowo. Poniżej prezentuję oba typy fryzur jakie uzyskałem stosując tą pomadę:
Muszę dodać, że fryzury tą pomadą stylizuje się bardzo łatwo, przyjemnie i naturalnie co jest jej ogromną zaletą bo nie trzeba spędzać długich minut na stylizacji włosów. Nakładamy, wcieramy we włosy, przeczesujemy ręką czy grzebieniem i tyle – a nasza fryzura zawsze będzie zniewalająca.
Cena: za puchę 74 ml zapłacimy 94 zł, a za 30 ml 59 zł – jest to całkiem droga przyjemność, ale warta swojej ceny; wydaje mi się również, że pomada jest dosyć wydajna bowiem wystarczy niewielka ilość na kciuku aby wystylizować casual look jak z pierwszego zdjęcia. Pamiętajmy również, że pomada pachnie nieziemsko i jest zapakowana w prawdziwą, stylową, metalową puszkę z czadowym logo !
Podsumowując, gdybym miał kupić tą pomadę jeszcze raz to zrobiłbym to bez zastanowienia. Do tej pory chyba nie miałem jeszcze tak dobrze pachnącej i tak przyjemnej w aplikacji i stylizacji pomady. Zapach kojarzy się z morzem, piaskiem, słońcem, drinkami i Kalifornią. Myślę, że ten klimat uchwycony został właśnie w tej pomadzie. Co więcej, jest naturalnie lekka i nadaje włosom delikatny połysk. Idealna do codziennej stylizacji fryzur typu casual czy messy quiff, a nawet slick back. Pomada nie tylko dla surferów, ale także dla wyluzowanych miejskich gentlemanów. Świeża, rześka, lekka i przyjemna. Jestem z niej bardzo zadowolony i polecam ją gorąco każdemu !
Pomadę Byrd Light kupicie tylko w Beardshopie !